sobota, 23 stycznia 2016

Studniówka, studniówka...

Tak na "dzień dobry" chciałam podziękować Wam za miłe powitanie pod ostatnią notką, cieszę się, że tak dobrze mnie przyjęliście, za komentarze motywacyjne oraz za "wsparcie" (?) w początkach blogowania. Może od razu przejdę do rzeczy.

~*~

Mieliście kiedyś tak, że jednego dnia tryskaliście energią, czuliście, że możecie wszystko, a teraz macie to wszystko gdzieś i moglibyście cały dzień przesiedzieć w domu? Jeśli tak, to czujecie się jak ja teraz. Jak sam tytuł wskazuje, chodzi mi o studniówkę.
Jeszcze we wrześniu jak była mowa o studniówce z chęcią się na nią zapisałam. Wiedziałam, że będzie fajnie i będę się świetnie bawić. Mijało kilka dni tygodni i było w porządku... Aż do grudnia. Wtedy zdałam sobie sprawę, że już jest za późno na wycofanie się. Miałam już wszystko zapłacone, miałam """partnera""" (o ile tak to mogę nazwać, bo on nawet nie będzie ze mną przy stole siedział). Pozostało tylko wybrać sukienkę i pójść do fryzjera. Ale jak powiedzieć rodzicom, że nie chcesz już iść na studniówkę, bo boisz się, że będzie tak jak na balu gimnazjalnym? Że będą Cię wyśmiewać, cały czas będziesz siedzieć przy stoliku patrząc się w sufit i nic nie robiąc? Szczerze powiedziawszy moje kontakty klasowe w liceum są lepsze niż w gimnazjum, ale i tak czuje jak wszyscy obrabiają mi dupę kiedy tylko się da, a jak coś chcą, to potrafią udawać najlepszych przyjaciół. Przy stole siedzę z osobami, z którymi mam dobry kontakt, w sumie z nimi mam jeden z najlepszych kontaktów w klasie, ale jednak z osobami, z którymi chciałam usiąść mam lepszy, aczkolwiek nie było jak rozstawić miejsc, więc musiałam z nimi.
Wiecie czego się najbardziej boję? Że przesiedzę CAŁĄ studniówkę na swoim siedzeniu wstając tylko do toalety albo przejść się do moich "lepszych" znajomych. Chociaż na osiemnastce mojej koleżanki, gdzie znałam tylko ją i jej przyjaciółkę rozkręciłam się i się bawiłam całą noc, ale tutaj mam mieszane uczucia.
Zawsze chciałam mieć grupkę przyjaciół, z którymi mogłabym spędzać czas w szkole jak i poza nią, ale od podstawówki jestem wyzywana za swój wygląd, za swoją otyłość. Zawsze starałam się z tym coś zrobić, bo próbuje aż do teraz. W podstawówce i w gimnazjum nawet jakąś miałam, ale w liceum wydaje ona mi się nikła. Do jakieś należę, ale czuję się odpychana, bo oni zawsze się gdzieś umawiają, a mnie spychają na drugi plan. To właśnie ludzie z mojego "studniówkowego stolika".
Od kilku dni stresuje się tym, jacy będą, jak będę z nimi siedziała oraz tą całą studniówką. Mam nadzieję, że ona minie dość szybko i będę miała ją z głowy.

~*~

Post doda się jak będę szykowała się na studniówkę, więc życzcie mi powodzenia i trzymajcie za mnie kciuki, żeby wszystko poszło pozytywnie, a ja nie będę musiała zrywać się z niej wcześniej i z płaczem, bo jestem ignorowana i to najgorszy dzień w moim życiu.
~pozdrawiam, lovatonne

sobota, 16 stycznia 2016

Początki, początki, początki...

Dzień dobry... a właściwie dobry wieczór.
Pamiętacie, gdy będąc dzieckiem marzyliście o byciu aktorkom, piosenkarkom, modelkom czy po prostu byciu kimś sławnym? Pamiętacie jak po prostu mieliście takie marzenia, a teraz nie wiecie co chcecie robić w życiu? Oto ja i ten blog. Będąc jeszcze dzieckiem zawsze marzyłam by być jakąś gwiazdą, mieć rzesze fanów, być czyimś idolem. Z czasem mi to przeszło, chociaż cząstka mnie nadal tego pragnie, ale większa część od bardzo dawna myślała o założeniu bloga.
Długo zbierałam się na napisanie pierwszej notatki. Wstając rano przyszedł mi do głowy pomysł założenia bloga. O jakiej tematyce? Z początku sama do końca nie wiedziałam. Przyszedł mi do głowy pewien pomysł i w ciągu dnia zaczął się kształtować w coś bardziej realnego. W ciągu dnia, starając się, by ten blog miał jakiś wygląd myślałam o tym co chciałabym napisać Wam w swojej pierwszym poście, ale sama nie wiedziałam od czego zacząć...
Już od bardzo dawna marzyłam, żeby zacząć tworzyć coś takiego, ale nigdy nie wiedziałam od czego zacząć, o czym mam pisać. Kiedyś zaczęłam nawet pisać opowiadanie/fanfiction, ale po prologu/rozdziale 1 poddałam się. Później w głowie miałam coraz więcej pomysłów, dla mnie wszystkie były genialne, ale jak przyszło co do czego po prostu się nie chciało. Mogłabym stworzyć bloga z recenzjami czegokolwiek, ale po co? I tak jest już tego pełno, są świetne blogi o tego typu tematach, więc to nie byłoby sensu, a każdy czytelnik ma swojego ulubieńca i trudno byłoby kazać mu się przenieść na inny.
Osobiście zawsze marzyłam o stworzeniu bloga, gdzie mogłabym napisać o swoich problemach, o przemyśleniach i o tym co mnie dręczy oraz wplątać w to co jakiś czas jakieś polecane filmy/seriale/książki cokolwiek, więc tak oto jestem. Blog powstał głównie z myślą o ludziach, którzy przeżywają te same problemy co ja, nie wiedzą jak sobie z nimi poradzić lub nie mają się komu wygadać. Ja taka jestem. Mam mnóstwo problemów, a nikogo, komu mogę je powiedzieć. Zawsze mam wrażenie, że mam kilka osób, którym mogę zaufać i zwrócić się o pomoc, ale nigdy nie mogę się odważyć. Trudne dla mnie jest ubranie w proste słowa to, co czuje w danej chwili, chociaż w mojej głowie brzmi to banalnie prosto. Myślę, że blog po prostu będzie miał charakter pamiętnikarski, ale będzie otwarty dla ludzi.
Tworząc tego posta jest weekend - sobota. Myślę, że w weekendy właśnie będą pojawiały się poszczególne posty. Dlaczego tak? Żeby mieć czas na napisanie "scenariusza" do niego, to co chciałabym napisać w danym poście. Potrzebuję czasu na przemyślenia, a po co pisać o rzeczach wziętych znikąd i nikogo nie interesujących?
Mam nadzieję, że swoimi przemyśleniami nikogo nie zanudziłam, dotrwaliście do końca i dotrwacie ze mną do końca tego bloga i jeszcze dalej. Trzymam za siebie kciuki i dodaję tego posta z myślą, że blog zyska chociaż kilku czytelników oraz nie znudzi mi się pisanie. Trzymacie za mnie kciuki?
~wasza lovatonne, xoxo